Święta wymazane

Ruszamy w drogę

Budzik zadzwonił o 7:00. Normalnie Kacper rzucał w niego poduszką, ale dzisiaj była Wigilia! Chłopiec wyskoczył z łóżka i na bosaka ruszył przez swój pokój. Normalnie nie znosił dotykać gołą stopą zimnych paneli, ale dzisiaj mu to nie przeszkadzało. 
W kuchni krzątała się mama, która pewnie już przygotowywała te wszystkie pierogi i barszcze. Ale co tam pierogi! W dużym pokoju czekała przecież choinka, a pod nią sterta ładnie opakowanych prezentów. Jak na gust Kacpra, niepotrzebne było całe to owijanie pudełek w ozdobny papier, bo i tak doskonale wiedział, co w nich jest – lista jego życzeń była długa i bardzo szczegółowa.
Zdziwił się trochę, że z kuchni nie pachniało pieczonym ciastem, a jajecznicą. Wkroczył do dużego pokoju i szczęka opadła mu z wrażenia. Choinki nie było! Ani prezentów! Przy stole (bez obrusa!) siedział tata, wcinał śniadanie i przeglądał telefon. Oderwał się na chwilę od scrollowania i powiedział:
– Dobrze, że wstałeś, ubieraj się, podwiozę cię do szkoły.
Do pokoju weszła mama z talerzem, na którym parowała jajecznica ze szczypiorkiem.
– Niech zje najpierw śniadanie.
– Do szkoły? – jęknął Kacper. – Do jakiej szkoły?
– Do tej samej, w której byłeś wczoraj – mruknął tata – i do której pójdziesz jutro…
Tata wrócił do telefonu, mama przysiadła na krześle i siorbnęła kawy.
– A święta? – wykrzyknął Kacper. – A choinka? Prezenty?!
– O co ci chod...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Sprawdź, co zyskasz, kupując prenumeratę.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI