Ślimacza góra

Ruszamy w drogę

Gdy srebrny glob, który kołysze wody oceanu, powoli chylił się ku zachodowi, na wschodzie pomarańczowa kula wynurzała się zza horyzontu. I wszystko, co jeszcze przed chwilą wydawało się jedynie cieniem, zaczęło nabierać barw i kształtów. Tu każdego poranka słońce rozpoczynało spektakl, ukazując na tle różowego nieba wulkaniczne góry i dymiące gejzery. Oświetlając skaliste tarasy, na których strażnicy tego magicznego świata, niczym budzące się posągi, rozkładali swoje ogromne skrzydła. Prężyli pokrytą łuskami skórę, a każdy najmniejszy ruch ukazywał ich potęgę i piękno.
Smoki, bo o nich mowa, witały nowy dzień symfonią dźwięków. Była to mieszanka okrzyków radości, ziewania, uderzeń ogonów i przeciągania zdrętwiałych skrzydeł. 
Jednym z nich był Darko, nastoletni smok, który jeszcze nie do końca wiedział, co chciałby robić w życiu. Na początku pragnął latać jak najwyżej, jak najdalej i jak najszybciej, jednak – nie wiedzieć czemu – natura dała mu nieco mniejsze skrzydła niż pozostałym. Mimo to Darko latał, nie najwyżej, nie najdalej… ale latał. Jedyne, co musiał robić, to startować z rozbiegu.
Potem chciał zdobyć szczyt największej góry w wulkanicznym świecie, by – po wspinaczce na nią – choć przez chwilę móc wzlecieć nad innymi smokami.
Ale kiedy poznał Nilę, najmilszą smoczycę pod księżycem i słońcem, chciał być tylko z nią, tym bardziej że Nili nie przeszkadzały jego małe skrzydła i wielkie marzenia. Cały czas trzymali się razem i Darko coraz częściej odnosił wrażenie, że przy niej osiąga lepsze wysokości, zupełnie jakby dodawała mu skrzydeł.
Ten dzień zapowiadał się nieco inaczej i Darko – pełen ekscytacji i pozytywnych myśli – szykował się na spotkanie z Nilą. Dziś mieli się wybrać w nowe, nieodkryte zakątki wulkanicznego świata, a on uwielbiał nieznane.
Spotkali się na jednym z opustoszałych smoczych tarasów, skąd rozciągał się niesamowity widok na gorące źródła spowite parą, która na tle różowego nieba układała się w pasmo chmur.
– Zaczynamy! – zawołała Nila i, podrywając się do lotu, pociągnęła za sobą Darko.
To był niesamowity lot, bo co chwila ich oczom ukazywał się inny krajobraz, od wulkanicznych kraterów przechodził w wydmy, a dalej w bezkresny ocean. Wtem silny podmuch powietrza sprawił, że wpadli w turbulencje i Darko poczuł, że coś ciągnie go w dół. Nie potrafił nad tym zapanować. Zbyt małe skrzydła nie pomagały wzbić się ponownie w górę. Zaczął spadać…
– Nilaa! – zawołał, ale nie usłyszał odpowiedzi. Świst powietrza zagłuszył wszystkie inne dźwięki, pojawiła się ciemność.
Gdy się ocknął, leżał na dnie przepaści. Otoczony skalnymi ścianami, przemierzanymi wzdłuż i wszerz przez niewzruszone jego obecnością śli...

Pozostałe 80% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów.

Sprawdź, co zyskasz, kupując prenumeratę.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI